Dzisiejszy fragment pochodzi z tekstu "Historia i życie codzienne zakonu Templariuszy". Zdaje się, że o zakonie templariuszy przeciętny zjadacz pizzy dowiedział się co nieco z książki Nienackiego "Samochodzik i Templariusze" albo też z filmu Huberta Drapelli o podobnym tytule.
Buena jednak nie o religii, skarbach ukrytych i walkach z Saracenami. Buenę interesuje ta część zakonnego życia, która wiąże się z zaspokajaniem głodu i pragnienia, w tym przypadku - rycerzy zakonnych.
Kolejny powód to fakt, iż Buena zafascynowana jest samowystarczalnością żywieniową obecną w zakonach. To prawda, że onegdaj zakony w zdecydowanie większym stopniu z dobrodziejstwa posiadania ziemi uprawnej i korzystały z danin, nie mniej jednak znane są rozliczne przykłady na to, iż w tych odosobnionych miejscach, jakimi były klasztory rozwijała sie sztuka kulinarna, znana i cenioina po dzień dzisiejszy.
(...) "Jadano obficie - klasztory były samowystarczalne pod względem wyżywienia. Zbiórkę w refektarzu poprzedzało bicie dzwonu oraz modlitwa. Zdrowi jedli mięso trzy, chorzy sześć razy w tygodniu (z wyjątkiem postnego piątku). Ze względu na możliwość chorób podawano różnego rodzaju mięsa, przeważnie peklowaną wołowinę lub cielęcinę oraz warzywa z własnego ogrodu. Nie brakowało również serów z własnej serowarni. Bracia spożywali razowiec, podczas kiedy służba chleb żytni. Pito piwo zwykłe lub jęczmienne, oraz wino. Każdy miał osobna miskę z rogu lub pnia dębu, zrezygnowano bowiem z niewygodnego nakazu ubóstwa, nakazującego dwóm braciom jeść jednocześnie z jednej miski. Przy stole używa się pucharu (osobny na dni powszednie, osobny na dni świąteczne), oraz łyżki i noża. Stół, przy którym spożywano chleb miał być czysty i nakryty pewnego rodzaju serwetą." (...)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz